Madryt, czy Warszawa? Globalne możliwości
Tyle się mówi o globalizacji, o tym, że jesteśmy jedną globalną wioską, połączoną siecią powiązań, interesów i wszelkich innych relacji, że właściwie jesteśmy jedną wielką rodziną. Są to oczywiście takie opowieści, które raczej wskazują na zalety współczesnego świata, a mniej na jego wady. To taki typowy poradnik, których wszędzie dookoła jest sporo. Optymistyczny, mało realistyczny, zasłaniający oczy na to, co niewygodne, otwierający na nieograniczone możliwości. Ale czy wtedy, kiedy mieszkamy w stolicy Polski, wpisujemy w przeglądarkę – stolarz Madryt, czy raczej – stolarz Warszawa? Na co się decydujemy – na Hiszpanię, czy coś, co jest blisko nas.
Ano właśnie i tutaj dochodzimy do sedna problemu. Bo musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy świat się skurczył w jakiś konkretnym celu, czy raczej jest to proces, który dzieje się na naszych oczach, ale niekoniecznie ma jeden wyznaczony kierunek. Bo gdyby przyjąć tak jeden do jednego, że oto teraz jesteśmy tak blisko siebie, że zamiast tego przykładowego wpisu w przeglądarkę – stolarz Warszawa, zdecyduję się na inne miasto – to co mi to właściwie da? Ta pozorna bliskość? Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie chodzi tutaj o negowanie spraw oczywistych, ale o próbę zrozumienia, czy ta jedna, globalna wioska, zawsze daje nam realne możliwości.
Musi chodzić o coś innego
Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Bo prawdę mówiąc – nic nie stoi na przeszkodzie, aby po wybraniu tego przykładowego Madrytu, znaleźć adresy lokalnych stolarzy. Inna sprawa, czy widząc w skrzynce mailowej nasze zamówienie, tamtejszy rzemieślnik nie zapyta, czy nie moglibyśmy sobie czegoś podobnego zamówić na miejscu. Otóż to – cały ten paradoks polega na tym, że przecież, chcąc zamówić blat, mieszkając w stolicy, nie będziemy szukać nie wiadomo gdzie. Wpiszemy – stolarz Warszawa, zadzwonimy, ewentualnie podjedziemy, powiemy o co nam chodzi i już. Sprawa załatwiona. Zatem w całej tej historii z globalną wioską musi chodzić o coś innego.
Inspiracje dla lokalnego rzemieślnika
Na pewno ta bliskość, którą zyskujemy wszyscy dzięki Internetowi, pozwala na taką ewentualność. To znaczy, że jak się uprzemy, to możemy sobie zamówić w hiszpańskiej stolarni krzesło, które być może będzie posiadało jakiś madrycki, oryginalny sznyt. Z drugiej przecież strony – ta bliskość dzięki sieciowości naszych relacji ze światem polega bardziej na tym, że przed erą Internetu, mogliśmy nigdy nie wiedzieć o jakimś hiszpańskim stolarzu, a teraz jest ku temu okazja. Możemy wejść na jego stronę internetową i być może nawet zainspirować się jakimiś rozwiązaniami, które ostatecznie zrealizuje lokalny rzemieślnik.
Innymi słowy – być może w tym jest cała istota globalizacji, żę nie stawia ona nam ograniczeń. Wszystko jest przed nami otwarte, no prawie wszystko i możemy w jednej chwili skorzystać z rozwiązań tego lub innego regionu, ale zrealizować go na miejscu.